Translate

niedziela, 6 stycznia 2013

Jak smakuje milkfish?

Uwielbiam ryby.
Spędzenie dwóch tygodni na Filipinach dało mi pyszną możliwość próbowania ich bez przerwy.
W marynacie
solo
na słodko, słono
octowo
pikantnie
były też,
grillowane
w zupie
świeży - tuńczyk, makrela, tilapia, czy może milkfish.... no właśnie milkfish...

świeży tuńczyk w octowej marynacie podawany oczywiście z ryżem

sos sojowy z sokiem z limonki- ten prosty do przyrządzenia sos do ryb stał się dla nas podstawą do próbowania kolejnych rybnych przysmaków- w każdym miejscu w Azji, gdzie jedliśmy - pytaliśmy o limonkę 

grillowany milkfish podana z ryżem, pomidorem i jajkiem

Milkfish, (na Filipinach potocznie nazywana Bangus) to dla mnie zdecydowanie nowe doświadczenie kulinarne. Niezwykle popularna w południowo-wschodniej Azji i na niektórych wyspach Pacyfiku. Na Filipinach, szczególnie zachodnie wybrzeże (okolice Degupan, Alaminos) słynie z hodowli tych niezwykłych ryb. (Zobacz, gdzie łowią milkfisha :)) Dość oryginalną nazwę zyskała dzięki swojej białej, mlecznej barwie mięsa. Smaczna, wyrazista w smaku, a do tego praktycznie pozbawiona ości. Mi osobiście kojarzy się z naszym polskim karpiem... hymm może dlatego, że pierwszy raz zajadałam się nią właśnie w wigilię? 

milkfish najlepiej smakuje z sokiem z limonki i oczywiście z... zimnym San Miguelem :)

po lewej - ryba zakąska, czyli malutkie rybki zatopione w solnej skorupie- pyszne
po prawej- tradycyjna filipińska zupa rybna z milkfishem, bardzo octowa- z resztą jak wszystko na Filipinach

Gdyby nie te świeże ryby i owoce morza (które zresztą uwielbiam) czy przepyszna pasta krewetkowa, nie miałabym czego szukać w filipińskiej kuchni. Mimo licznych wpływów kuchni hiszpańskiej, chińskiej czy malajskiej, nie zachwyca. Odniosłam wrażenie, że jest mało urozmajcona. Mało w niej warzyw, owoców. Najprostsza sałatka czy surówka to jedynie dodatek, który ma za zadanie załagodzić (nieraz) ostry sos serwowany do potrawy.
Do każdego dania podawany ryż. Filipińczycy tak bardzo go sobie upodobali, że w wielu restauracjach, czy ulicznych barach, można samemu nałożyć sobie ryż - ile tylko się chce, ile tylko można zjeść - no właśnie - ile tylko zjesz... bo za pozostawienie niezjedzonego na talerzu, pobierana jest opłata :)
Na Filipinach obowiązkową przyprawą jest ocet. Szczególnie zupy są niezwykle octowe, nie raz miałam wrażenie, że octu było tak dużo, że zabijał prawdziwy smak dania.
Kuchnia filipińska słynie także z pewnych kontrowersji. Balut jest jedną z nich. Gotowane jajo kacze, w którym znajduje się w pełni uformowany zarodek ptaka. Nie, nie spróbowałam. Nigdy nie spróbuje. To zdecydowanie nie dla mnie. Ale widziałam z jakim apetytem zajadają się tym "przysmakiem" (podobno i afrodyzjakiem) zarówno miejscowi, jaki i turyści.

3 komentarze:

  1. a karp to jednak karp jest....

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wpis. Znalazłem Twojego bloga w google.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wypowiem się na temat ryb (nie jadam) ale wspomnę o Twoich zdjęciach, które przenoszą mnie w inny wymiar. Dzięki Ci za te skoki w przestworzach!

    OdpowiedzUsuń